PRZEDMOWA:
Anioły, to nieśmiertelne istoty magiczne, których zadaniem jest ochraniać i nauczać ludzi śmiertelnych. Są powiernikami boga, co nie znaczy, że wiedzą wszystko i przewidują przyszłość, jak się niektórym zdaje. Nie czytają również w myślach.
[...]
Są one czyste od emocji, choć wielu głupców oddało już im swe serce. Nie odczuwają szczęścia, ani żalu, lecz instynktownie z największą czułością zajmują się ludźmi śmiertelnymi. Anioły są odporne na takie uczucia, jak zimno, czy ciepło. Nie odczuwają również bólu. Jedynym wyjątkiem jest moment usuwania Aniołowi skrzydeł. Nikt jednak nie wie, co dzieje się z nimi później...
Pierwszym, co poczułam, był delikatny powiew ciepłego, letniego wiatru. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały mi twarz. Wokół panowała prawie całkowita cisza. Dało się usłyszeć tylko delikatny szum liści, gdzieś nad moją głową.
Powoli zaczęłam otwierać oczy bojąc się tego, co ujrzę. Gdzie byłam? Nie pamiętałam niczego sprzed odzyskania świadomości. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przez cały czas zaciskałam palce na otaczającej mnie trawie. W końcu moje powieki uniosły się, a ja ujrzałam nad sobą skrawek błękitnego nieba, otoczonego ze wszystkich stron soczyście zielonymi listkami, przez które przelewały się kolejne smugi słońca. Uśmiechnęłam się mimo woli. Zupełnie, jak małe dziecko, które dostało w nagrodę cukierka. Czułam się, jakbym widziała rozciągający się przede mną obraz, po raz pierwszy w życiu. Zachwycał mnie swoją prostotą i nieosiągalnością. Czy człowiek mógłby kiedykolwiek stworzyć coś równie pięknego?
Mogłabym cały dzień tak leżeć i patrzeć w to bezchmurne niebo, ale coś we wnętrz mnie powtarzało, że nie mogę pozwolić sobie na takie marnotrawstwo czasu. Bo czas był najcenniejszy. Czas był jedynym, co mi pozostało. Tylko on się liczył. Tyko dlaczego? Skąd w mojej głowie pojawiły się te myśli?
Posłusznie usiłowałam wstać, ale całe moje ciało opierało się jak mogło, aż w końcu wszystkie moje połączenia nerwowe krzyczały z niewyobrażalnego bólu. Kończyny stały się ciężkie jak z ołowiu, a do oczu napłynęły łzy. „Co się ze mną dzieje?”
Bardzo ostrożnie uniosłam się do pozycji siedzącej. Dopiero w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że ból promieniuje z moich pleców. Odruchowo sięgnęłam ręką do nadwyrężonego moim zdaniem, miejsca. Gdy z powrotem cofnęłam rękę, na bladych dłoniach pozostała świeża, szkarłatnoczerwona plama krwi.
Podskoczyłam na równe nogi jak oparzona, nie zwracając już uwagi na obolałe ciało. Moje myśli skakały po głowie jak szalone. A wszystkie skupiały się na czerwonej substancji. Krew. Skąd ta krew? „Jestem ranna?” myślałam „To dlatego leżałam nieprzytomna?”
Spojrzałam w dół. Na swoje bose, dziwnie czyste stopy. Na moją prostą długą, białą suknię ze zwiewnym dołem – teraz podartym, brudnym od ziemi i zaschniętej krwi – idealnie dopasowaną górą z częściowym, platynowym pancerzem bitewnym i delikatnymi, luźnymi rękawami tańczącymi w delikatnych porywach wiatru. Nagle w mojej głowie wszystko się uspokoiło. Nie potrafiłam sformułować żadnej sensownej myśli. Przestałam tworzyć scenariusze tego, co mogło mi się przytrafić. Czułam tylko ogarniający mnie, bezpodstawny smutek, spowodowany zniszczeniem odzienia.
I właśnie wtedy to zobaczyłam...
Całe moje ciało przeszył lodowaty dreszcz. Czułam, że braknie mi tchu. Gardło się zaciska, a usta wysychają. Nie miałam siły wziąć kolejnego wdechu. Stałam tak z wytrzeszczonymi oczami i zdecydowanie za szybko bijącym sercem pośrodku... Prawdziwej masakry. Wszędzie dookoła, gdzie okiem sięgnąć, rozpościerało się morze trupów. Martwe ciała wygięte w nienaturalnych pozach, w kałużach krwi, z wymalowanymi na twarzach cierpieniem i przerażeniem. Mój umysł nie miał pojęcia, jak na to zareagować. Ruszyłam więc przed siebie. Wolnym krokiem kluczyłam między kolejnymi zwęglonymi, zadźganymi lub rozczłonkowanymi ciałami. Widok przysłaniały mi tylko rosnące dookoła drzewa.
- One tam są! Idą w tę stronę... Podpalają domy... - krzyczał mężczyzna w średnim wieku wbiegając do świątyni na szczycie najwyższego wzniesienia w promieniu kilku mil. Zignorował strażników stojących przy wejściu. Wzrokiem poszukiwał kobiety, która aktualnie otoczona była tłumem mężczyzn i kobiet, starców i dzieci. Wszyscy w zniszczonych przez czas i ciężką pracę strojach wpatrywali się w kobietę w bieli z wielkimi oczami ciekawi kolejnej wspaniałej opowieści. Ona jednak urwała w pół zdania spoglądając na zdyszanego mężczyznę stojącego w progu wielkiej sali.
- O kim mówisz? - spytała, a jej głos, choć czujny i pewny siebie, przywodził na myśli śpiewające ptaki. Wszyscy zebrani powiedli za nią wzrokiem wlepiając teraz zaniepokojone spojrzenia w wychudziałego, przestępującego z nogi na nogę posłańca.
- Demony, pani – usłyszałam swój słaby, trzęsący się głos. Mimo to, jednak wciąż był zbyt donośny i nienaturalny w otaczającej mnie ciszy.
Klęczałam, oparta jedną ręką o drzewo, nie mogąc uspokoić swojego oddechu. Czułam, że za chwilę zwymiotuję. A leżące dookoła zwłoki i nasiąknięta krwią gleba, wcale mi nie pomagały. Miałam wrażenie, jakby wszystkie te martwe oczy wpatrywały się właśnie we mnie. Po drugiej stronie tego drzewa, był mężczyzna. Widziałem jego bezwładne nogi, leżące na trawie. Gdyby nie okoliczności, mogłabym stwierdzić, że ktoś po prostu uciął sobie drzemkę pod koronami drzew... Ale nie. Ten mężczyzna nie spał i było to aż nazbyt jasne, gdy się do niego podeszło. Oczy miał zamknięte, ale przez sam środek jego klatki piersiowej przechodziło długie ostrze, przygwożdżając go pnia.
Bardzo chciałam poznać prawdę o tym miejscu. Co takiego się tam wydarzyło? Zdawałam sobie jednak sprawę, że jest to niemożliwe. Wszyscy, którzy mogliby mi o tym opowiedzieć, zapewne już nie żyli. Leżeli gdzieś pod moimi nogami z beznamiętnym wzrokiem
wgapionym w pustkę. Przestałam już łudzić się, że ktoś pozostał przy życiu. Że kogoś zdołam odratować. Uchronić, przed tym straszliwym losem... Krążyłam tylko po miejscu tej rzezi szukając... No właśnie, czego? Odpowiedzi? Kto był za to odpowiedzialny? Dlaczego to ja przeżyłam? Co robiłam w tak okropnym miejscu? I czym były te obrazy przewijające się w mojej głowie? Wizjami? Snami? Jedno słowo wciąż krążyło mi w pamięci nie dając spokoju. Demony...
Mimowolnie sięgnęłam ręką w stronę pleców.
W stronę dwóch równoległych do siebie, czerwonych i wciąż krwawiących ran. Suknia w tych miejscach była w strzępach, ale bardziej interesowało mnie, skąd wzięły się te cięcia. Z drugiej strony obudziłam się na miejscu wielkiej bitwy, więc jakiekolwiek urazy nie powinny mnie dziwić. Było w nich jednak coś niepokojącego. Sprawiały, że czułam się nieswojo, jakby bez ręki. A to przecież tylko rozerwana skóra...
- Ta bitwa będzie jedną z najgorszych, jakie widział dzisiejszy świat. Przede wszystkim dlatego, że ludzie będą walczyć o swoje miejsce w tym świecie z istotami, które są ucieleśnieniem zła. Wielu polegnie. Nie będę was oszukiwać. Ale nie lękajcie się, bo nie jesteście sami. Będę wśród was. Będę stała wraz z wami. Ramię w ramię, będziemy odpierać naszych przeciwników. Będę leczyć rannych, póki będzie to potrzebne. I zwyciężymy. Nie dlatego, że macie pomoc moją i mi podobnych. Zwyciężymy, bo walczymy w obronie tego co słuszne. Nie lękajcie się śmierci...
- ... bo wszyscy się jeszcze spotkamy.
Łzy kaskadami spływały po moich policzkach. Nie miałam siły nawet próbować ich powstrzymać. Dotarła do mnie cała prawda i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Było tego zbyt wiele...
Ci ludzie, moje „wizje”... a raczej moje wspomnienia... Nie mogłam uwierzyć, że to ja byłam tą kobietą w bieli. Taka pewna siebie. Władcza. A teraz? Zagubiona we własnych myślach. Nie potrafiąca kontrolować własnych emocji...
- Poprowadziłam tych ludzi na śmierć – wychrypiałam. Tylko dlaczego? Dlaczego to zrobiłam? Musiałam zdawać sobie sprawę, że nic nie jest w stanie powstrzymać grupy rozsierdzonych demonów. A już na pewno, nie zwykli mieszkańcy... Kolejna zagadka, to dlaczego mnie posłuchali? Co Ci ludzie w niej widzieli? Kim była w ich świecie? To wszystko nie miało sensu. Ani to, czego właśnie się dowiedziała, ani te wszystkie uczucia, które się we mnie kłębiły. Uczucia, których nie potrafiłam nazwać. I wrażenie, że to jeszcze nie koniec... Że wciąż jeszcze muszę o czymś sobie przypomnieć. Znaleźć coś w odmętach pamięci. A może w tym lesie? I odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie: Dlaczego tylko ja przeżyłam?
Kobieta w sięgającej kostek, białej sukni klęczała na środku niewielkiej polany. Jej drobna, delikatna twarz była niczym wyrzeźbiona z kamienia. Nie można było odczytać z niej żadnych emocji. Strachu, który czuł by każdy inny człowiek w jej sytuacji. Ręce miała skrępowane, unieruchomione przez dwóch demonów w stalowych uściskach ich ogromnych dłoni. Ale ona nie zwracała na to uwagi. Wszędzie wokół ludzie, których prowadziła, zabijali kolejnych nieczystych. Mogła być z nich dumna. Pokonali swoje lęki i zwyciężają. Wygrana była już pewna. Kiedy padnie ostatni przeciwnik, skierują się na tych, którzy powstrzymywali ją od niesienia pomocy.
Za plecami kobiety stał jeszcze jeden z demonów, pod postacią mężczyzny o ciemnej karnacji, kruczoczarnych włosach i równie ciemnych oczach. Przez chwilę krążył wokół niej z paskudnym uśmiechem na ustach, ale nie odezwał się. Oceniał jej siły, lecz ona się tym nie przejmowała. Nie mógł jej nic zrobić. Tortury nic by nie dały, bo przecież nie czuła bólu. Chciał więc tylko zyskać na czasie.
Dziewczyna dyskretnie rozejrzała się wokół. Oceniała straty, strategiczność miejsca, w którym się znaleźli. I wtedy natrafiła na jego spojrzenie. Para błękitnych, niczym zimowe niebo oczy wpatrywała się w nią nieugięcie. Próbowały wwiercić się w jej duszę. W tych oczach kryły się lęk i gniew. Lęk o nią i gniew na jej „strażników”. Ich właściciel – postawny mężczyzna z burzą nieposkromionych, brązowych loków i lekkim, zadbanym zarostem – stał pośrodku całego tego zamieszania niczym posąg.
Gabriel.
Chciałaby móc za nim zatęsknić. Poczuć cokolwiek, gdy padnie ugodzony mieczem. Ale nie mogła. Kochał ją, mimo, że ona nie czuła niczego. Był nią tak oczarowany, czy po prostu obłąkany? Chyba nigdy nie będzie dane jej zrozumieć tej z ludzkich natur. Ich zachowania, gdy widzą tę drugą osobę.
Dostrzegła łzy w jego błękitnych oczach, a chwilę później powietrze rozdarł nieludzki wrzask cierpienia. Jej krzyk. Dopiero, gdy minął pierwszy szok zrozumiała, co się dzieje. Demon o czarnych oczach próbował oderwać je skrzydła. Nie odciąć. Nie magicznie ją ich pozbawić. Oderwać od ścięgien na plecach, ciesząc się jej bólem. Bólem zapierającym dech w piersi, wyciskającym łzy i rozrywającym w wrzasku gardło. Starała się być silna. Nie dać swojemu oprawcy powodów do uciechy. Ale to było ponad jej siły. Przez łzy i pasma włosów, które wyplątały się ze starannego warkocza, znów dostrzegła Gabriela. Jego oczy, zaczerwienione od łez. Wilgotne policzki. I okropny grymas wykrzywiający całą twarz chłopaka. W następnej chwili usłyszała głuchy trzask łamanej kości.
Klęczałam skulona pośrodku małej, leśnej polany. To w tym miejscu leżało najwięcej martwych ciał, ale przestałam zwracać już na to uwagę. Na kolanach miałam ułożoną głowę wysokiego, dobrze zbudowanego chłopca. Z policzkami mokrymi od łez odgarniałam z jego pobladłej twarzy kolejne, sklejone zaschniętą krwią, pasmo loków. W tamtym momencie czas nagle zwolnił. Czułam, że wpadam w histerię, zaczyna brakować mi tchu. Przyłożyłam twarz do lodowatego czoła bruneta. To było on. Wiedziałam już, że przez ten cały czas, to właśnie jego szukałam.
Gabriel.
Nie powinnam płakać. Nie powinnam za nim tęsknić. Jego strata nie powinna mnie aż tak boleć. Anioły tego wszystkiego nie czują... Ale ja nie byłam już Aniołem. Zostałam pozbawiona skrzydeł. Może właśnie dlatego targało mną tak wiele emocji? Były dla mnie czymś nowym i nie potrafiłam ich jeszcze opanować. Zupełnie jak małe dzieci... Ale czy są to emocje wywołane tym, co widziałam w danej chwili, czy te wszystkie, które umiejętnie dusiła moja natura? To chyba nie możliwe, by bez mrugnięcia okiem zakochać się w martwym mężczyźnie. Więc to uczucie musiało być we mnie już wcześniej...
Całe wieki spędziłam wśród ludzi jako ich opiekunka i doradczyni. Pamiętałam twarz każdego, kto wchodził do świątyni. Tylko niewielka część z nich leżała teraz u moich stóp. Ale to właśnie ten jeden człowiek, w jednej chwili, stał się całym moim poległym w gruzach światem. Chyba naprawdę go kochałam... Było mi tylko szkoda, że to stało się dopiero po jego śmierci i utraceniu przeze mnie skrzydeł.
„Wszyscy się jeszcze spotkamy” pomyślałam. Tak właśnie przekonałam tych ludzi do walki. Zapewnieniem, że jeśli nie w tym, spotkamy się w następnym życiu. „Ale czy byłe Anioły, po śmierci mogą wrócić?” Kiedy wróciła mi już praktycznie cała pamięć, zdawałam sobie doskonale sprawę, że nikt nie zna losów Aniołów, którym odebrano skrzydła. Nikt takiego nie spotkał. Pewnym było, że traciły nieśmiertelność. Ale co poza tym? Czy stałam się człowiekiem? A może jakimś rodzajem demona? Czy zyskałam duszę, która wróci do niebios po mojej śmierci?
Jedynym, na co liczyłam, że uda mi się jeszcze zobaczyć te błękitne oczy... Chciałam widzieć w nich iskierki radości, jakimi zazwyczaj mnie witał na porannym spotkaniu w świątyni. I tę zaciętość oraz upór, gdy wieczorem, odsyłałam go do domu.
Dlaczego to uczucie było tak silne? Dlaczego nie mogłam oderwać się od wspomnień? O ile łatwiej byłoby po prostu otrzeć łzy i odejść? Przecież nic nas nawet nie łączyło. Nigdy nie dawałam Gabrielowi nadziei. Nie dawałam mu się zbliżyć. Dlaczego więc teraz wspominałam każdą rozmowę, każde spojrzenie rzucone w moim kierunku? Dlaczego nagle zaczęłam sobie wyobrażać, jakby to było, wtulić się w jego ramiona ?
Kroki. Ten dźwięk był ledwie słyszalny, lecz w panującej dookoła grobowej ciszy, wydawał się wręcz nienaturalny. Ostrożnie położyłam głowę Gabriela na trawie i wyprostowałam się, próbując ustalić, z której strony nadchodzi dźwięk. Niestety, owego mężczyznę zobaczyłam dopiero, gdy wyszedł z cienia drzew i stanął kilka kroków ode mnie. Był niższy prawie o głowę, ciemne, długie włosy związane miał z tyłu głowy, przez co mogłam dokładniej przyjrzeć się twarzy. Długi prosty nos zdawał się odznaczać na tle wąskich ust i małych, mysich oczek w kolorze burzliwego oceanu. Właśnie patrząc na te oczy doznałam wrażenia, że ten człowiek doskonale wiedział, że tam będę. Na myśl o tym, dostałam ciarek na całym ciele, a w następnej chwili zdałam sobie sprawę, że właściwie, to się nie boję. Tak wiele ludzi, oddało za mnie życie... A i tak ich zawiodłam. Zawiodłam ich, bo teraz przede mną stał jeden z demonów. Śmierć tych wszystkich ludzi poszła na marne, powinnam więc bać się ich gniewu. Na końcu drogi, to oni mnie osądzą.
„Nie lękajcie się...”
W ręce nieczystego pojawił się długi miecz o bordowej rękojeści i z migoczącym w słońcu ostrzem. Cały świat nagle zwolnił i pozwolił dostrzec mi każdy szczegół tej chwili. Ciemnooki wykrzywił twarz w paskudnym uśmiechu i sekundę później, niby od niechcenia,
jednym ruchem nadgarstka, zatopił ostrze w mojej klatce piersiowej. Dziwne, prawie nienaturalne ciepło zaczęło wylewać się z mojego ciała. Jakbym pod skórą miała uwięzione słońce, które postanowiło ogarnąć swoją mocą pobliski teren. Nie zwracałam uwagi na krew sączącą się z rany i ust. Nie obchodziła mnie już suknia, cała w błocie, trawie, zaschniętej i świeżej krwi. Przestałam widzieć trupy wokoło. Miałam ochotę tylko rozpłynąć się w tym cudownym cieple. Chciałam, żeby mnie pochłonęło.
„...bo wszyscy się jeszcze spotkamy.”
Witajcie! (nie sądzę, by ktokolwiek to przeczytał) Jak wam minął pierwszy miesiąc roku szkolnego? Mnie nie najlepiej, ale nie o to przecież chodzi w tym poście. Tak! To mój pierwszy opublikowany... gdziekolwiek... One Shot. Postanowiłam pochwalić się tym dziełem, bo moim zdaniem cała historia wyszła na prawdę epicznie... A co wy myślicie? Podoba się wam w takim samym stopniu, jak mnie? :D
Ach nareszcie ^^ doczekałam się czegoś od ciebie ^^
OdpowiedzUsuńBłagam, nie mów mi o szkole. Katastrofa
. Wstać, szkoła, dom, lekcje, łóżko. Oto proszę cały mój tydzień.
Szkoda, że ta historia nie może mieć ciągu dalszego. Ciekawie się zapowiadało :) Gratuluję pieszego one-shota :)
Bardzo mi się podobało. Mrocznie i z charakterem ^^ Nastrojowo^^ nawet nie wiesz jak przyjemnie się to czytało o 2 w nocy :)
Sibuna i weny życzę :)
Ach... Jak ja za tobą tęskniłam... :)
OdpowiedzUsuńNie martw się, mój dzień wygląda podobnie... :c No ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Nigdy nie lubiłam pisać one-shotów, bo mam wrażenie, że... za bardzo się rozpisuję i wychodzą za długie :P
W końcu napisałam coś "morcznego" :P Kiedy pracowałam na tym teksem wydawało mi się, że będzie to takie nijakie...
Ale cieszę się, że ci się spodobało ^^
Może jeszcze kiedyś napiszę coś podobnego... :)
Zobaczymy.
Powodzenia w szkole... Jakoś to przetrwamy :D
Rozdział czytałam z komórki więc nie widziałam szablonu. Jest cudowny *.* przepiękny *.*
OdpowiedzUsuńJa też za tobą tęskniłam :*
Mój one-shot wyszedł na 3 strony, gdy go skróciłam, a byłby dłuższy. O wiele.
Powtarzam, ale uwielbiam takie klimaty. Gdyby nie skończyło się jej śmiercią spytałabym się czy będzie kolejna część :)
Ehhh wytrwać do kwietnia... to mój cel :) Potem, po teście, to już z górki :)
Ja zaczęłam pisać jeszcze jeden one-shot jakiś czas temu, ale... przerwałam prace z powodu, że mi się nie chce :P
OdpowiedzUsuńJesteś drugą osobą, która chciałaby ciąg dalszy tego... Hmm...
Uwierz mi, do kwietnia daleka droga... nie warto się jeszcze tym tak przejmować. Ja uświadomiłam sobie, że jest test... jakoś w trakcie pisania...
Pozdrawiam :D
A tak na serio, to nie warto się przejmować, bo to często bardzo źle się kończy... choć olewać też nie można. Ale tak na prawdę, to jeżeli się wcześniej czegoś w głowie nie miało, to do tego kwietnia, już się niewiele zmieni...
Jakby co, mogę ci podesłać parę "bardzo fajnych" zadań, które były (przynajmniej dla mojej klasy) tak trudne, że nawet test tego nie przebił :P
Em... jak bardzo chcesz możesz podesłać :)
UsuńNie denerwuję się, tylko noo... bardziej irytuje mnie to wszystko teraz, gdy nauczyciele chcą z nami wszystko zrobić przed sprawdzianem, powtórzenie i materiał z tego roku, albo jak się budzą :"Jesteście w trzeciej klasie. Musimy to wszystko zrobić. Zróbcie 7 str." -,- pani od angielskiego nie było na 2 lekcjach to zadała nam 32 str z tematami do przodu -,- kocham szkołę -,-
W ogóle dzisiaj na sprawdzianie na biologii leciało w głowie Ich Troje-"Powiedz" o.O a na próbnym z polskiego chciało mi się tak śmiać... tak już widzę siebie na gimnazjalnym o.O
Widzisz! To jest impuls aby napisać coś jeszcze :3 coś w podobnym guście? Albo pamiętasz, jak napisałaś o chłopaku co znalazł dziewczynę w lesie, a ja się ciebie pytałam czy będzie kolejna część? To też by mi się podobało :3
Tak, no.. więc :D Liczę na ciebie, ale nie będę zawiedziona jak się nic nie pojawi :) jakoś to przeżyję :) Czekam właściwie też na rozdział związany z HoA :D Powodzenia z weną i żebyś znalazła jak najwięcej wolnego czasu :)
Bye!